Wild Heart

Tutaj mogÂą mieszkaĂŚ konie =).
(http://www.anstal.com.pl/images/realizacje/stajnia_wroclaw/stajnia_wroclaw_06.jpg)

StaÂłem w boksie jedzÂąc siano pozostawione na podÂłodze. CzekaÂł czy moÂże ktoÂś po mnie przyjdzie.


/Sorki za  krĂłtki post/

James, pewnym krokiem wszed³ do stajni klaszcz¹c rêkami o nogi. Bat, który mia³ przy sobie od³o¿y³ i wszed³ do mojego boksu. Odsun¹³em siê kawa³ek do ty³u na wszelki wypadek. Zna³em go, jednak by³em ostro¿ny. Po chwili wyci¹gn¹³ d³où, podszed³em odwa¿nie i pow¹cha³em rêkê. Wsadzi³ j¹ do kieszeni, poklepa³ mnie po szyi i za³o¿y³ uzdê. Wyprowadzi³ mnie z boksu.

[zt]

StaÂłam spokojnie i jadÂłam siano. NapiÂłam siĂŞ tylko trochĂŞ wody i nagle usÂłyszaÂłam szmer. PodniosÂłam Âłeb i zobaczyÂłam wchodzÂącÂą Ellie. PodeszÂłam do niej i wtuliÂłam Âłeb w jej ramiona.  ZapiĂŞÂła mi lon¿ê i spytaÂła mnie wyprowadzajÂąc z boksu:
-Idziemy na padok?

Zosta³am przywieziona przed stajnie w przyczepie, która by³a doczepiona do czarnej terenówki. Z samochody wysiad³a dziewczyna i wesz³a do przyczepy, aby po chwili wyprowadziÌ mnie na powietrze. Z³ote promienie porannego s³oùca oœwietla³y m¹ b³yszcz¹c¹ kasztanow¹ sierœÌ. Kobieta z przewspania³ym uœmiechem wprowadzi³a mnie do stajni i wzrokiem wyszuka³a boks z napisem "Lucy". Mój pe³ny gracji chód jednak by³ niepotrzebny. W stajni nie by³o ¿adnych koni. Mimo tego nie zrezygnowa³am z tego. Na moich chudych i umiêœnionych nogach, nieco powy¿ej kopyta, znajdowa³y siê ochraniacze, które chroni³y cenny dobytek, który pozwala³ mi wygrywaÌ, przed urazami. Przed wejœciem do mego boksu strzeli³am baranka r¿¹c weso³o. Dziewczyna, która jak ju¿ wiedzia³am zwa³a siê Layla, wprowadzi³a mnie do boksu i œci¹gnê³a kantar. Dok³adnie zamknê³a boks, na po¿egnanie pog³aska³a mnie delikatnie po smuk³ym pysku i wysz³a. Zosta³am sama ciesz¹c siê cisz¹. Po tak d³ugiej podró¿y z Ameryki, to samolotem, to w przyczepie, musia³am odpocz¹Ì. Stanê³am przy drzwiach do boksu ³eb wystawiaj¹c poza kraty i ciemnobr¹zowymi œlepiami wodz¹c po stajni.

Do mego boksu wszed³ stajenny, zapi¹³ mi kantar i wyprowadzi³ ze stajni. Uprzednio Layla prosi³a go o wyprowadzenie mnie na padok poniewaz sama musia³a pojechaÌ do domu. Tak te¿ mê¿czyzna uczyni³.

WeszÂła i wpuÂściÂła mnie do boksu. Niezadowolona kopaÂłam w drzwi, lecz to nic nie daÂło.

Layla postawiÂła mnie przed boksem uwiÂązujÂąc do krat i poszÂła do siodlarni. Kopytami ryÂłam w ziemi wyczekujÂąc swej pierwszej w nowym miejscu przejaÂżdÂżki.

Layla weszÂła niosÂąc potrzebny sprzĂŞt. OdÂłoÂżyÂła go na ziemi obok mnie i zaczĂŞÂła czyÂściĂŚ. Palcami rozczesaÂła ogon. Gdyby zrobiÂła to grzebykiem mogÂłoby to zaowocowaĂŚ wypadaniem wÂłosĂłw. WyczyÂściÂła dokÂładnie kopyta i zaÂłoÂżyÂła mi siodÂło oraz uzdĂŞ. Wiele namĂŞczyĂŚ siĂŞ nie musiaÂła. Na nogi zaÂłoÂżyÂła mi ochraniacze i wyprowadziÂła poza stajnie. Bez wiĂŞkszych problemĂłw weszÂła na mĂłj grzbiet. StanĂŞÂła w siodle, aby sprawdziĂŚ czy strzemiona sÂą odpowiedniej dÂługoÂści. Upewniona, Âże wszystko jest okej ponagliÂła mnie do stĂŞpa. RuszyÂłyÂśmy w stronĂŞ ujeÂżdÂżalni.

Layla ustawiÂła mnie przed boksem i rozsiodÂłaÂła po czym wstawiÂła do niego. PogÂłaskaÂła mnie po gÂłowie na poÂżegnanie i wyszÂła. ZarÂżaÂłam za niÂą i rzuciÂłam siĂŞ do koryta z wodÂą  wypijajÂąc sporÂą czêœÌ jego zawartoÂści. Potem zjadÂłam nieco paszy i stanĂŞÂłam w bramie boksu wychylajÂąc przezeĂą Âłeb.

(Kat)
Wesz³am z dzika klaczk¹ która co chwile wierzga³a. Wprowadzenie jej do boksu by³o sporym wyzwaniem. Po kilku dziesiêciu próbach które siê nie powiod³y klacz wierzga³a coraz wiêcej i by³a coraz bardziej agresywna. Kiedy odesz³am kawa³ek od boksu zachowanie klaczy pogorszy³o siê. W koùcu po godzinie uda³o mi siê wprowadziÌ do boksu. Klacz by³a wœciek³a. Ledwo zd¹¿y³a zdj¹Ì jej lo¿e z szyi od razu zaczê³a wierzgaÌ jak szalona. Szybkim ruchem uniknê³am kopyt i wysz³am z boksu po czym dobrze go zamknê³am. Do zasuwki przymocowa³am k³ódkê i zatrzasnê³am ja tak aby nikt nie móg³ do niej wejœÌ. Klacz nadal wierzga³a i kopa³a w œciany boksu lub kr¹¿y³a po nim nerwowo. Popatrzy³am na ni¹ chwile i powoli wysz³am.

Wyczu³am dym i niespokojnie kopa³am w drzwi boksu. "Czemu Ellie jeszcze nie ma? Zostawi mnie?"-wci¹¿ myœla³am. Wtem w jednej chwili wbieg³a El i pobieg³a do mojego boksu. Szybko mnie wyprowadzi³a z boksu i spokojnie, jakby nic siê nie sta³o powiedzia³a przywi¹zuj¹c mnie:
-Zostaù, nic siê nie sta³o. Spokojnie, mam nadziejê, ¿e nie bêdziesz sprawia³a k³opotów...-Nie zd¹¿y³a dokoùczyÌ zdania i wróci³a do stajni. "Jednak mnie nie zostawi³a, a w dodatku martwi siê jeszcze o inne konie."

(Kat)
Wbieg³am zdyszana.W stajni by³y jeszcze trzy konie. Pobieg³am dzikiej klaczki która uje¿d¿a³am i otworzy³am drzwi do jej boksu. Klacz wierzga³a i nie chcia³a wyjœÌ z boksu bo za bardzo siê ba³a. Urwa³am kawa³ek koszuli i zawi¹za³am tak ¿e nic nie widzia³a, teraz sz³a pos³usznie.

(Kat)
PÂżywiÂązaÂłam konie przed stajniÂą i ruszyÂłam po ostatniego. Kiedy zbliÂżyÂła sie do boksu nieznanej klaczy ona zaczĂŞÂła wierzgaĂŚ. Po kilku minutach udaÂło mi sie jÂą opanowaĂŚ, zawiÂązaÂłam jaj oczy i wyprowadziÂłam za stajni.

PrzywiÂązawszy jÂą ruszyÂłam po Carino.

[Ellie]
WybiegÂłam na zewnÂątrz i rozejrzaÂłam siĂŞ. Czy wszystkie konie byÂły? PoliczyÂłam je, ale nie byÂłam nadal pewna. CoÂś mi mĂłwiÂło, Âże jakiÂś koĂą mĂłgÂł zostaĂŚ. WbiegÂłam ponownie do pÂłonÂącej stajni. SzÂłam wzdÂłuÂż stajni i patrzyÂłam do Âśrodka. A gdzie Banito?  Wtem usÂłyszaÂłam gÂłuchy stukot kopyt. Banito! PobiegÂłam i zobaczyÂłam zdenerwowanego ogiera. WeszÂłam do boksu, ale koĂą nie chciaÂł iœÌ. ZerwaÂłam z siebie strzĂŞpek koszulki i zawiÂązaÂłam mu z trudem na oczy. Nadal spiĂŞty wyszedÂł z pÂłonÂącej stajni.

[Vanessa]
Zawi¹za³am oczy Lucy i wyprowadzi³am j¹ z p³on¹cego boksu. Nastêpnie w drug¹ rêkê chwyci³am jak¹œ klacz i wysz³am z nimi w stronê padoku.

[Vanessa]
Wprowadzi³am obc¹ klacz do przypisanego jej boksu i zamknê³am za ni¹ drzwi, klapi¹c j¹ po szyi na po¿egnanie. Fryzka zar¿a³a cicho, a ja odesz³am od jej stanowiska. Maggie parsknê³a niespokojnie. Pog³adzi³am j¹ delikatnie i poprowadzi³am w obranym przeze mnie kierunku. Po drodze do³¹czy³ do mnie Jacob.
- JuÂż wszystko w porzÂądku? - zapytaÂł nadal lekko poddenerwowany.
- Prawie. - szepnĂŞÂłam i przyspieszyÂłam kroku, pozwalajÂąc jednak, aby Jake mnie dogoniÂł.

WprowadziÂła mnie do boksu. ZdjĂŞÂła kantar i poklepaÂła mnie po szyi. WyszÂła ze stajni, aja jeszcze patrzyÂłam siĂŞ za wyjÂściem.

Po d³ugiej przeja¿d¿ce zosta³am wprowadzona do boksu. Zjad³am co nieco, odpoczê³am. Minê³o jakieœ pó³ godziny, a El znów wesz³a do mojego boksu. Na szczêœcie mia³a w rêku tylko mój kantar, a wiêc to oznacza³o, ¿e idziemy na padok. Spokojnie i pos³usznie sz³am obok Ellie.